Steve Jobs – trzy historie
Steve Jobs jest jedną z ikon rewolucji informatycznej. W wieku 21 lat założył wraz ze szkolnym kolegą Stevem Wozniakiem firmę Apple. W ciągu kilku lat, od małego przedsiębiorstwa w garażu Jobsa, Apple stał się jednym z największych na świecie producentów komputerów. Po swoim odejściu z Apple, wymuszonym wewnętrznym konfliktem, w 1985 roku stworzył firmę NeXT oraz był współzałożycielem studia filmowego Pixar, specjalizujące się w tworzeniu filmów animowanych, którego najbardziej znanymi produkcjami są Toy Story oraz Gdzie jest Nemo?. Po przejęciu przez Apple w roku 1996 firmy NeXT, Jobs wrócił do macierzystej firmy, obejmując wkrótce funkcję prezesa. Odzyskawszy władzę nad firmą, Jobs zakończył wiele nierentownych projektów, a także zaprezentował nową linię komputerów – iMac, które pomogły odzyskać rentowność finansową giganta. W kolejnych latach Apple zasypywało premierami nowych, rewolucyjnych produktów – iPod, MacBook, iTunes, czy ostatnio, pierwszy telefon z logiem jabłuszka, iPhone.
Chciałem przedstawić trzy historie, którymi to Steve podzielił się ze studentami w czerwcu 2005 roku podczas uroczystości rozdania dyplomów na Uniwersytecie Stanforda, a które uważam za warte wspomnienia.
Jestem zaszczycony, że mogę być z wami podczas uroczystości ukończenia jednego z najlepszych uniwersytetów na świecie. Nigdy nie ukończyłem studiów. Prawdę mówiąc, nigdy wcześniej nie byłem tak blisko ukończenia uczelni. Dzisiaj chciałbym opowiedzieć wam trzy historie z mojego życia. To wszystko. Nic poważnego. Tylko trzy opowieści.
Pierwsza historia jest o łączeniu punktów.
Zrezygnowałem z nauki w Reed College po 6 miesiącach, jednak pozostałem na uczelni przez kolejne 18 miesięcy, póki ostatecznie nie zakończyłem nauki. Dlaczego więc zrezygnowałem?
Ta historia rozpoczęła się, zanim się narodziłem. Moja biologiczna matka była młodą, niezamężną studentką, która zdecydowała się oddać mnie do adopcji. Uważała, że powinienem być adoptowany przez absolwentów wyższej uczelni, zatem wszystko było ustawione, abym został adoptowany przez rodzinę prawnika. Jednakże tuż po moim narodzeniu postanowili, że chcą jednak dziewczynkę. Moi rodzice, którzy byli na liście oczekujących, dostali w środku nocy telefon: “Mamy nieoczekiwanego chłopca; czy go chcecie?” Odpowiedzieli: “Oczywiście.” Moja biologiczna matka wkrótce jednak zorientowała się, że mama nigdy nie skończyła studiów, a ojciec nigdy nie ukończył szkoły średniej. Odmówiła podpisania ostatecznych dokumentów. Ustąpiła kilka miesięcy później, gdy moi rodzice obiecali jej, że pewnego dnia wyślą mnie na studia.
Tak też się stało, 17 lat później poszedłem na wyższą uczelnię. Jednak naiwnie wybrałem szkołę, która była prawie tak droga jak Stanford – wszystkie oszczędności moich rodziców były wydawane na moją edukację. Po sześciu miesiącach, nie mogłem dostrzec żadnych efektów. Nie miałem pojęcia co chciałem robić w życiu, ani jak studia miałyby mi w tym pomóc. Marnotrawiłem pieniądze, które moi rodzice oszczędzali całe życie. Tak więc zdecydowałem o rezygnacji, wierząc, że wszystko jakoś się ułoży. Był to całkiem przerażający okres, ale patrząc wstecz, była to jedna z najlepszych decyzji, jaką kiedykolwiek podjąłem. W momencie w którym zrezygnowałem, mogłem przestać chodzić na obowiązkowe zajęcia, które mnie nie interesowały i zapisać się na te, które wydawały mi się interesujące.
Nie było jednak w tym czasie różowo. Nie miałem pokoju w akademiku, więc spałem na podłodze w pokoju znajomych, zwracałem butelki po coli za 5¢ kaucji, aby kupić jedzenie, chodziłem w każdą niedziele 7 mil na drugą stronę miasta, aby raz w tygodniu zjeść dobry posiłek w świątyni Hare Krishna. Uwielbiałem to. Wiele rzeczy, do których wtedy doszedłem przez ciekawość czy intuicję, okazały się bezcennymi doświadczeniami w późniejszym okresie. Pozwólcie, że dam przykład:
Reed College oferował chyba najlepszy w tym czasie kurs kaligrafii w kraju. W całym kampusie, każdy plakat, każda etykieta na szafce były pięknie, ręcznie kaligrafowane. Ponieważ nie musiałem uczęszczać na swoje normalne zajęcia, zdecydowałem się zapisać na kaligrafię, aby nauczyć się, jak się to robi. Dowiedziałem się tam o czcionkach szeryfowych i bezszeryfowych, o zmiennych odstępach pomiędzy kombinacjami różnych liter oraz tym, co charakteryzuje dobrą typografię. Było to piękne, historyczne oraz subtelne w sposób, w jaki nauka nie potrafi tego uchwycić. To było fascynujące.
Nie liczyłem nawet, by którakolwiek z tych rzeczy znalazła kiedyś praktyczne zastosowanie w moim życiu. Jednak 10 lat później, gdy projektowaliśmy pierwszy komputer Macintosh, wszystko to do mnie powróciło. Zastosowaliśmy te wszystkie zasady w Mac-u – był to pierwszy komputer, z piękną typografią. Gdybym nigdy nie zapisał się na ten pojedynczy kurs na studiach, Mac nie miałby wielu wzorów czcionek, czy też proporcjonalnie rozmieszczonych znaków. A ponieważ Windows tylko kopiował Maca, prawdopodobnie żaden komputer osobisty by ich nie miał. Gdybym nigdy nie zrezygnował, nie zapisałbym się na zajęcia z kaligrafii, a komputery osobiste mogły by nie mieć pięknej typografii, którą posiadają. Oczywiście nie było możliwe połączenie tych zdarzeń patrząc w przyszłość, podczas gdy byłem na uczelni. Ale było to bardzo, bardzo wyraźne widoczne, patrząc wstecz z perspektywy 10 lat.
Raz jeszcze, nie możesz łączyć punktów patrząc w przyszłość; można je jedynie łączyć patrząc wstecz. Trzeba więc ufać, że w jakiś sposób wydarzenia te połączą w przyszłości. Musisz w coś wierzyć – w przeczucie, przeznaczenie, życie, karmę, w cokolwiek. To podejście nigdy mnie nie zawiodło i wiele zmieniło w moim życiu.
Moja druga historia jest o miłości i stracie.
Byłem szczęsciarzem – wcześnie odkryłem, co chciałbym robić w życiu. Woz i ja założyliśmy Apple w garażu moich rodziców, gdy miałem 20 lat. Pracowaliśmy ciężko, w ciągu 10 lat Apple rozrosło się, od naszej dwójki w garażu, do 2 miliardowej firmy zatrudniającej ponad 4000 pracowników. Rok wcześniej wypuściliśmy nasze najlepsze dzieło – Macintosha – a ja dopiero dobiegłem trzydziestki. I wtedy zostałem zwolniony. Jak możesz zostać zwolniony z firmy, którą stworzyłeś? Cóż, w miarę jak Apple rosło, zatrudniliśmy kogoś, o którym myślałem, że będzie wręcz idealny do prowadzenia wraz ze mną firmy. Przez pierwszy rok, może trochę dłużej, sprawy dobrze się układały. Jednak później nasze wizje przyszłości zaczęły się rozchodzić, aż ostatecznie znaleźliśmy się po przeciwnych stronach barykady. Kiedy tak się stało, nasz zarząd opowiedział się po jego stronie. Tak więc w wieku 30 lat zostałem wyrzucony. Także publicznie przestałem się liczyć. Straciłem to, nad czym się skupiałem przez całe dorosłe życie – to było dewastujące przeżycie.
Przez kilka miesięcy nie miałem pojęcia, co dalej robić. Czułem, że zawiodłem poprzednią generację przedsiębiorców – że upuściłem pałeczkę w sztafecie, gdy ta została mi przekazana. Spotkałem się z Davidem Packardem oraz Bobem Noyce i próbowałem przeprosić ich za to, jak mocno sprawę schrzaniłem. Była to bardzo publiczna porażka i rozważałem nawet, czy nie uciec z Doliny Krzemowej. Jednak coś powoli zaczęło mi świtać – dalej kochałem to, co wcześniej robiłem. Obrót przypadków z Apple nie zmienił tego ani trochę. Zostałem odrzucony, a jednak ciągle kochałem. Tak więc postanowiłem rozpocząć wszystko od początku.
Nie widziałem tego wtedy, ale okazało się, że wyrzucenie z Apple było jedną z lepszych rzeczy, które mogły mi się przytrafić w życiu. Ciężar sukcesów został zastąpiony przez lekkość bycia raz jeszcze początkującym, mniej pewnym wszystkiego. Pozwoliło mi to rozpocząć jeden z najbardziej twórczych kresów w życiu.
W ciągu następnych pięciu lat, stworzyłem nową firmę NeXT, kolejną nazwaną Pixar, oraz zakochałem się w spaniałej kobiecie, która została moją żoną. Pixar wsławił się utworzeniem pierwszego w pełni animowanego komputerowo filmu fabularnego – Toy Story – i jest obecnie jednym z najlepszych na świecie studiów produkujących animacje. W związku z nadzwyczajnym obrotem spraw, Apple zakupiło NeXT, powróciłem do mojej firmy, a technologie stworzone w NeXT są siłą napędową obecnego renesansu Apple. A Laurene i ja, mamy wspaniałą rodzinę.
Jestem przekonany, że nic z tych rzeczy nie wydarzyłoby się, gdybym pozostał w Apple. Było to trudne do przełknięcia lekarstwo, ale chyba pacjent go potrzebował. Czasami życie uderzy cię cegłą w głowę. Nie trać wiary. Jestem przekonany, że jedyną rzeczą, która dawała mi siłę by iść ciągle naprzód było to, że kocham to co robię. Jest to tak samo prawdziwe w pracy, jak i w stosunku do ukochanych osób. Praca wypełni dużą część twojego życia, zatem jedyną możliwością, by być w pełni usatysfakcjonowanym, jest dobrze pracować. Jedynym sposobem, by dobrze pracować, jest robienie tego, co uważasz za wspaniałe zajęcie. Jeżeli jeszcze tego nie znalazłeś, szukaj dalej. Nie spoczywaj. Jak ze wszystkimi sprawami serca, będziesz wiedział, kiedy to odnajdziesz. Tak jak z każdym dobrym związkiem, będzie ci coraz lepiej w miarę, jak będą upływać lata. Zatem szukaj, dopóki tego nie znajdziesz. Nie odpuszczaj.
Moja trzecia historia jest o śmierci.
Gdy miałem 17 lat, przeczytałem gdzieś cytat, który brzmiał mniej więcej następująco: “Jeżeli każdego dnia będziesz żył tak, jak gdyby miał być on twoim ostatnim, pewnego dnia z całą pewnością będziesz miał rację.” Zrobił on na mnie duże wrażenie – od tamtej pory, przez ostatnie 33 lata, patrzę w lustro każdego ranka i pytam: “Jeżeli dzisiaj byłby ostatni dzień mojego życia, czy chciałbym robić to, co zamierzam dziś robić?” Jeżeli odpowiedź brzmiała “Nie” przez zbyt wiele dni z rzędu, wiedziałem, że muszę coś zmienić.
Pamięć o tym, że wkrótce mogę już nie żyć, jest jedną z najważniejszych pomocy, którą napotkałem, przy podejmowaniu wielkich wyborów w życiu. Ponieważ prawie wszystko – oczekiwania otoczenia, cała duma, wszystkie obawy przed porażką lub zażenowaniem – wszystkie te rzeczy nikną w obliczu śmierci, pozostawiając jedynie to, co jest naprawdę ważne. Pamięć o tym, że umrzesz, jest najlepszym sposobem który znam, by uniknąć pułapki myślenia, iż masz coś do stracenia. Jesteś już całkowicie obnażony. Nie ma więc powodu, byś nie podążał za głosem serca.
Jakiś rok temu, zdiagnozowano u mnie raka. Miałem badanie o 7:30 rano, które wyraźnie pokazało nowotwór na mojej trzustce. Nie wiedziałem wtedy nawet, co to trzustka. Lekarze stwierdzili, że prawie na pewno jest to nieuleczalny typ nowotworu, i że nie powinienem oczekiwać żyć dłużej niż 3-6 miesięcy. Mój doktor doradził mi, bym wrócił do domu i uporządkował swoje sprawy, co oznacza w języku lekarzy przygotowanie się na śmierć. Oznacza to, że musisz spróbować przekazać dzieciom w kilka miesięcy wszystko to, co zamierzałeś powiedzieć przez najbliższe 10 lat. Oznacza to, że musisz upewnić się, że wszystko jest zapięte na ostatni guzik, by zbliżający okres był możliwie najłatwiejszy dla twojej rodziny. Oznacza, że musisz się pożegnać.
Spędziłem z tą diagnozą cały dzień. Wieczorem miałem biopsję, gdy wsadzili mi endoskop przez gardło, poprzez żołądek i jelita, wbili igłę w mają trzustkę by pobrać kilkanaście komórek nowotworowych. Byłem pod wpływem narkozy, ale żona, która była ze mną w czasie zabiegu powiedziała, że gdy lekarze oglądali komórki pod mikroskopem, poleciały im łzy. Okazało się, że miałem bardzo rzadką odmianę raka trzustki, która jest uleczalna operacyjnie. Poddałem się zabiegowi, który okazał się skuteczny.
To było moje najbliższe spotkanie ze śmiercią, i mam nadzieję, że najbliższe przez kilka następnych dekad. Przeżywszy to doświadczenie, mogę powiedzieć wam teraz z trochę większą pewnością, że śmierć jest przydatną lecz czysto intelektualną koncepcją:
Nikt nie chce umierać. Nawet ludzie, którzy chcą iść do nieba, nie chcieliby umrzeć, by się tam znaleźć. Śmierć jest przeznaczeniem, które wszyscy dzielimy. Nikomu nigdy nie udało się jej wymknąć. Tak też powinno być, ponieważ śmierć jest prawdopodobnie najważniejszym wynalazkiem życia. Jest pośrednikiem wymiany życia. Usuwa stare, by utorować drogę nowemu. Teraz, wy jesteście tym “nowym”, jednak pewnego dnia w nie tak odległej przyszłości, stopniowo sami staniecie się “starym”, powoli odsuniętym na bok. Przepraszam, za przedstawienie tego w taki dramatyczny sposób, ale tak właśnie wygląda życie.
Wasz czas jest ograniczony, więc nie marnujcie go, na życie życiem innych. Nie dajcie złapać się w dogmat, którym jest życie koncepcjami myślenia innych ludzi. Nie pozwólcie, by szum opinii innych zagłuszył wasz własny wewnętrzny głos. I co najważniejsze, miejcie odwagę podążać za głosem waszego serca i intuicji. One w jakiś sposób już wiedzą, kim naprawdę chcecie być. Wszystko poza tym, jest drugorzędne.
Kiedy byłem młody, popularna była zdumiewająca publikacja zwana The Whole Earth Catalog, która była jedną z biblii mojej generacji. Została stworzona przez Stewarta Branda, nie tak daleko stąd, w Menlo Park, tchnięta do życia przez jego poetycki dotyk. To było pod koniec lat 60, przed erą komputerów osobistych oraz komputerowego przygotowywania tekstów do druku, zatem była wykonana za pomocą maszyn do pisania, nożyczek oraz aparatów polaroid. Było to coś w rodzaju Google w formie papierkowej, 35 lat nim te się pojawiło: było idealistyczne oraz przepełnione przydatnymi narzędziami i wielkimi myślami.
Stewart oraz jego team wydali kilka części The Whole Earth Catalog, i gdy projekt ten dobiegł swojego kresu, przygotowali ostatnie wydanie. Była połowa lat 70, a ja byłem w waszym wieku. Na tylnej okładce ostatniego numeru zamieszone zostało zdjęcie pustej drogi o poranku, takiej, na jakiej możecie się znaleźć podróżując autostopem, jeżeli jesteście na tyle żądni przygód. Poniżej niej znajdowały się słowa: “Pozostań nienasycony. Pozostań nierozsądny.” Było to ich pożegnalne przesłanie na zakończenie projektu. Pozostań nienasycony. Pozostań nierozsądny. Zawsze sam sobie tego życzyłem. Teraz, gdy kończycie uczelnię by rozpocząć na nowo, życzę wam tego samego.
Stay Hungry. Stay Foolish.
(Steve Jobs, 12 czerwca 2005, Stanford University, tłumaczenie: Piotr Jaczewski)
Niestety, życie dopisało smutne zakończenie tych historii. Steve Jobs przegrał walkę z chorobą i odszedł, otoczony przez rodzinę, 5 października 2011 roku.
Genialne!!!!
Coś w tym jest.
Piękne przemówienie… i mądre wskazówki. Hmmm.
Czy wstęp na temat Steava Jobsa jest na pewno Twojego autorstwa? Czytałem wiele opisów jego osoby i wydaje mi się dziwnie znajomy. Jeżeli czerpałeś z jakiegoś źródła to wypadałoby je podać.
Pozdrawiam,
Daniel
Nie dziwię się, że jest dziwnie znajomy, jest to skrócona biografia, którą napisałem korzystając z informacji z polskiej i angielskiej Wikipedii. Tak skondensowanych wiadomości w kilku zdaniach nie można na zbyt wiele sposobów przedstawić, więc być może gdzieś faktycznie wstęp podobny czytałeś – choć Google tego nie potwierdza:)
Jeśli tak, to spoko. A tak w ogóle to dzięki za podrzucenie tych trzech historii. Facet w sumie mówi oczywiste rzeczy, ale zawsze warto je sobie uświadomić. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że i w naszym życiu pojawią się takie historie :) Nie miałbym nic przeciwko zostać założycielem “firmy sadowniczej”.
pozdrawiam,
Daniel
W pewnych miejscach nazbyt amerykańsko-patetyczne ale jak się to rozumie i przełknie to całkiem fajne :)
Czy tłumaczenie przemówienia jest twoje własne czy zaczerpnięte od kogoś?
@ventuRe: to fakt, niektóre fragmenty tłumacząc starałem się nawet trochę “naprostować”, gdyż w oryginale było to jeszcze bardziej widoczne. Niemniej rozumiem taką formę, bo przecież to nie praca naukowa, a przemówienie, które miało “porwać” słuchaczy :)
Doskonaly tekst na poczatek dlugiego i meczacego dnia…
Ja tylko sie czepnę błędu ortograficznego
“macieRZystej”. ;)
Dobra robota.
Już wiem dlaczego osiągnał sukces…
Niewyobrazalny przekaz ma ten tekst… Poprostu swietne!
Pozdrawiam, adex
Nie będę się rozpisywał to co napisał krzysztof74 wystarczy.
Po prostu Genialne!
Prostota przekazu to cechuje geniuszy…
pozdro.
p.s może to zabrzmi jak frazes ale ten text dał mi kopa, ponownie otwarł oczy! Dziękuję!
doskonałe…co do joty . . .
Tia, jak sie to czyta, (albo jakby sie to sluchalo) to z pewnoscia porywa i ma sie wrazenie przebudzenia – jakie to wszystko proste i jak latwo osiagnac sukces. Niestety w minute po ochlonieciu przychodzi refleksja – nie malkontenctwo ale refleksja:
– Czy dalej bym pracowal (podejmowal decyzje) jesli to by byl moj osttni dzien zycia? Bynajmnije. Tak moze mowic i dzialac tylko czlowiek mlody, ktory nie ma nic do stracenia. Ktos kto posiada rodzine i przecietny kapital nei moze sobie pozwolic na pelen luksus bycia nierozsadnym.
– Patrzac na prosta statystyke miedzy iloscia takich Stev’ow a nie Stev’ow wyglada na to ze zerwanie szkoly ze statystycznego punktu widzenia przynosi wiecej strat niz zyskow. Gdyby tak bylo co drugi menel bylby milionerem.
– Przypisywanie sobie roli komputerowego zbawcy swiata i tworcy nowej estetyki – megalomania. Ja bym to przedstawil tak – Steve stworzyl niestety swoje jablko a te zostalo skopiowane przez Gates’a pozwalajac na hegemonie fatalnej architektury PC’ta i pseudo systemu operacyjnego windows. Gdyby nie Steve to moze znalazlby sie ktos kto nie wiedzac ze sie nie da zrobil cos calkiem innego i lepszego. Oczywiscie sama spekulacja.
Cale te 3 wypowiedzi to kolejne dykteryjki osob ktore (niewatpliwie byly geniuszami swojego czasu) ale trafily tez na szczesliwe numery swojego totolotkowego zycia – we wlasciwym czasie zainteresowal sie wlasciwa sprawa a i “Bog” mial litosc nie zabijac go przed uplywem konca projektu.
Pozdr.
B.
To jest niesamowite! 3 historie – 3 prawdy które otwierają oczy chyba każdemu któy przeczyta ten tekst. Dla mnie super! Chciałbym mieć takiego szefa :)
Beny: tym co piszesz jest wiele racji, mimo to nie zgadzam sie z Tobą.
Twoje podejście jest typowo … nasze. nikt nie kaze mi przeczież ryzykowac i rzucac pracy, gośc wypunktował tylko kilka prostych hmm zasad, przed dzicmi z bogatych dobrych amerykańskich rodzin…
… “halo kochni, logika i pieniążki rodziców to jedno ale glos serca to 2gie, żyjcie zgodnie z sobą i nie kopiujcie innych na slepo”…
tha’ts all folks ;)
Warto to sobie wziasc do serca!!
mam prośbe.. w tej chwili mam prawie 27 lat.. w wieku 21 straciłam mame, 22 ojca, 2 lata później zmarła mi babcia z która mieszkałam.. wyladowałam w szpitalu psych z objawami głębokiej depresji, po wyjściu dowiedziałam sie, że jestem adoptowana.. nie wiem gdzie i jak zacżąc szukać biologicznych rodziców gdyz w akcie ur mam wpisane nazwisko rodziny adopcyjnej.. a bardzo mi zależy..gdzie powinnam się zgłosic?
pomóż..
pozdrawiam
Agnieszka Dynerowicz
Pingback: Sobotnie linki, odcinek 9 - BelloisNadaje.pl
->Agnieszka
Ale masz ciężko..
Przykłady. z adoptuj.pl: (1)”dowiedzieć się przez jaki ośrodek adopcyjny i sąd rodzinny była przeprowadzana Pani adopcja. Mając takie informacje może Pani zgłosić się do tego ośrodka lub sądu i złożyć wniosek o dotarcie do odpisu aktu urodzenia przed adopcją. Jeśli przed przysposobieniem przebywała Pani w domu dziecka, tam również można prosić o podanie informacji na temat biologicznej rodziny.”
(2) odpowiedź na pytanie czytelniczki: “Mając nazwisko biologicznej matki (mogła to Pani wyczytać z dokumentów sądowych, o których Pani wspomina) może Pani dotrzeć do ośrodka adopcyjnego, który pośredniczył w adopcji, bądź do szpitala, gdzie się Pani urodziła i tam spróbować uzyskać informacje na temat zameldowania matki w momencie Pani urodzenia. To właściwie jedyne informacje (nazwisko i stary adres), które mogą pomóc ją odnaleźć, lub znaleźć trop w Pani poszukiwaniach.”
http://www.adoptuj.pl/14031.xml?group=po_adopcji&seealso=inne&right=przed_adopcja&left=po_adopcji
http://www.adoptuj.pl/14024.xml?group=po_adopcji&seealso=inne&right=przed_adopcja&left=po_adopcji
http://www.google.pl/search?hl=pl&q=%22poszukiwanie+rodzic%C3%B3w%22&btnG=Szukaj&lr=
–> Agnieszka
Proponowałbym poszukać na http://grono.net – ludzie tam wpisują prawie zawsze swoje nazwiska, więc może odnajdziesz np kuzynów
TYlko czy warto szukać? Ja mam lat 35 i szukam. W archiwach USC (np dla W-wy) jest to ulica Smyczkowa prosisz o oryginalny zupełny odpis aktu urodzenia. Musisz mieć ze sobą (najlepiej zupełny) odpis aktu urodzenia tego drugiego po adopcji, paniom jest wtedy łatwiej odszukać ten pierwszy. Zresztą zawsze gdy idziesz oficjalną drogą zawsze wydadzą ci tylko ten drugi akt urodzenia. Odpisu tego pierwszego z twoimi pierwszymi danymi tobie nie wydadzą oczywiście,bo są to dane utajnione, ale panie traktują nas chyba z dużym zrozumieniem i zawsze dają wszystko przeczytać i możesz sobie spisać na kartce. Tam dowiesz się jak miałaś na imię i nazwisko przed adopcją (ja byłam Grażyna Izabela teraz jestem Anna Maria), zameldowanie matki w chwili twoich narodzin, jej imię, nazwisko, a także oględnie zawód (moja miała wpisane “pracownik umysłowy”), jak również jej datę i miejsce urodzenia. Jeśli ojciec uznał cię za córkę, to będą też jego dane z datą kiedy się do ciebie przyznał (mój przyznał się do mnie po 3 m-cach), jego datą i miejscem urodzenia, i gdzie zameldowany. Ja miałam wspaniałych niebiologicznych rodziców, którzy mnie wychowywali od kiedy pamiętam i zawdzięczam im wszystko, ale z internetu wiem, że niestety ciągnie nas do prawdy. Zwłaszcza jak mam własne dzieci i widzę na zdjęciach jak moja 12-letnia córka jest podobna do mnie myślę o tej biologicznej matce, ojcu i nie mogę się zmusić żeby myśleć o nich źle. Nie wiem co kierowałą moją M.biol., ale wiem, że miała 20 lat, a ojciec 45, domyślam się, że w 1971 roku taki związek nie miał racji bytu i jej byłoby bardzo ciężko pewnie. Wiem też że mogła ciążę usunąć, to wtedy była właściwie metoda antykoncepcji, a jednak tego nie zrobiła i jestem jej za to wdzięczna. Kochałam swoich “codziennych” rodzców, mam też trochę wyrzutów sumienia, ale chcę odszukać i tą kobietę, może nie miała wyboru? Gdzieś tam w podświadomości tęsknię za nią, zwłaszcza jak myślę, że w moim brzuchu rośnie teraz mały człowieczek… Pa pa Powodzenia
Agnieszko i Anno !
Ja własnie zakonczyłam swoje poszukiwania rodziców biol czułam sie własnie tak jak pisze Agnieszka, nie powiedziałam mamie adopcyjnej gdyz wydawało mi sie to nie w porzadku wobec niej, ale nagle była we mnie tak silna chęc poznania swoich korzeni, ze jak sie juz zdecydowałam poznac te prawde, to zrobiłabym wszystko co w mojej mocy by do niej dotrzec. I dotarłam, nad podziw łatwo,trwało wszystko chyba tydzien, czekanie na akt zupełny urodzenia zajeło mi z dwa – trzech tygodni i były to bardzo długie tygodnie w moim zyciu, czekałam na swoje nazwisko.JAk jzu je poznałam to poszło łatwo, poniewaz moja matka biol nie zmieniła nazwiska i mieszka w tym samym miejscu od tamtego czasu. Tam gdzie sie urodziłam w tym miescie i w tej dzielnicy mieszka do dzis. Tzn adresu jej nie dostałam tak od reki, dowiedziałam sie po jej nazwisku o akt urodzenia jej po dacie urodzenia jej i miejscu urodz.Zadzwoniałam powiedziałam jaka jest sytuacja i tak jak ktos wczesniej napisał, urzednicy w takim przypadku przynajmniej mnie bardzo pomogli,wiec szukałam jej najpierw w miescie gdzie sie urodził, biuro ewidencji ludnosci, nie podadza adresu trzeba pisac wniosek o ustalenie adresu za zgoda tejze poszukiwanej osoby jesli ona sie zgodzi to podadza jej adres jesl;i nie, to nie, ale zapytałam czy jest sens pisac jesli ona np tam nie mieszka wiec sprawdzaja czy mieszka i wtedy kaza pisac ten wniosek.Okazało sie ze mieszka tam gdzie sie urodziłam, dowiedziałam sie ze mam rodzenstwo o ktorym nie wiedziałam, a najpierw jak poznałam date jej urodzenia, okazało sie ze była bardzo młoda miała 18 lat jak mnie urodziła, zaszła w ciaze majac 17, wiec miałam nagle do niej juz inny stosunek wyobrazałam sobie co jmusiała przejsc i mogałbym ja zrozumiec,acha wiec dowiedziałam sie ze mam siostre i 3 braci, oni przejeli nazwisko ojca swojego, ale matka nigdy za maz nie wyszła.Okazało sie jeszcze ze siostra młodsza wiedziała o mnie i szukała mnie był tego slad w urzedzie takze jak dotarł moj wniosek o adres matki, pani w urzedzie znalazała adres mojej siostry i slad o jej poszukiwaniach, takze zdecydowałam aby najpierw skontaktowała mnie z nia. JUz z nia rozmawiałam i nawet juz ja odwiedziałam, to czego sie ,sie od niej dowiedziałam, o jej dziecinstwie z matka które nie było tez dobre wychowywała ja babciailes lat potem matka , wspomnien nie am dobrych wiec narazei nie mam checi sie z nia spotkac z matka ani z bracmi, z tego co ona mowi zyja biednie całe zycie chyab nikomu sie nie chce pracowac, Aniu ja podobnie jak TY patrzac na syna który jest podobny do mnie myslałam do kogo jeszcze, moja siostra jest srednio podobna do mnie ale jedna jej córka tak podobno moj syn jest podobny do brata którego nieznam i narazie nie chce poznac.Tak mi sei udałao ze nie spotykajac sie z matka wiem bardzo duzo od siostry nawet wysłaął mi jej zdjecie no i ogladaąłm tez jakies u niej.NIc nie czułam szczerze mowiac patrzac na nia, wiedzac juz to ze dla pozostałych dzieci tez nie miała serca.MY dzieci adoptowane staramy sie wierzyc ze nasi rodziec biol nie byli tacy najgorsi, chcemy wierzyc ze mysleli potem o nas i nas kochali, ale czytałam wczesniej duzo w internecie na temat poszukiwan i nikt z tych co opisali swoje historie niczego dobrego sie ie dowiedział, rozenstwo czesto w wiezieniach , moj brat jeden zreszta tez.Siostra zyje w biedzie ma 5 ro dzieci dwa pokoje.Jak byłam u niej opowiadała ze matka domaga sie od niej pomocy fin. To wszystko co zobaczyłam i co mi ona opowiedziała wstrzasneło mna, tzn i tak jeszcze chciałabym sei dowiedziec w dd jak to naprawde ze mna było,ona mowi ze matka zostawiała mnie sama i szła do pracy ktos wezwał policje i mnie zabrano 3 lata byłam w domu dziecka w tym czasie urodziła sie siostra 4 lata młodzsa, potem adopcja.Mysłałam z jednej stronyz e mogło byc gorzej, ze było tam pijanstwo siostra mowi ze nie tylko chyba brak uczuc odpowiedzialnosci.Musze teraz wszystko przemyslec te poszukiwania i ta prawda kosztowały mnie troche zdrowia, nie zycze nikomu takich przezyc. Mam teraz juz prawie 40 lat i mi sie zachciało tych korzeni ,to mam gdybym szukała matki 20 lat temu miałaby wtedy 38 lat, ale wczesniej nigdy nie czułam takiej potrzeby, uwazałm ze skoro ktos mnie porzucił i oddał to ja nie bede go szukała.
Trackback: mojbiznes.pl
Witam wszystkich!
Niedawno 13 grudnia kłócąc się z rodzicami, usłyszałam słowa “Nie jesteśmy twoimi rodzicami – zostałaś adoptowana”. Nigdy w życiu nie czułam takiego bólu… jakby ktoś wyrwał mi kawałek serca!!!
Chciałam się zapytać czy to jest normalne uczucie, że patrzymy na naszych nie biologicznych rodziców tak jakby inaczej… jakby z dystansem! Czy ten mętlik w głowie i miliony pytań bez odpowiedzi… czy to normalne po takiej wiadomości…
Ja wiem że miałam 3 latka jak zostałam adaptowana. Podobno trafiłam do domu dziecka z rodziny typowo patologicznej! Byłam bardzo zaniedbana. Przeczytałam, że chęć szukania swoich biologicznych rodziców nie tylko ja odczuwam! Również chciałabym dowiedzieć się kim są…czy mam rodzeństwo… Jednak się trochę boję! Czy jest ciężko grzebiąc w przeszłości? Bo trochę boję sie rozczarowania…
Proszę o odpowiedz pozdrawiam Sylwia
Właśnie pokochałem na nowo Apple. Mój następny komputer to Mac. Mam dość Windowsów. A piszę to na tym badziewnym systemie.
Prawdziwy pokarm dla ducha :)
Pingback: Steve Jobs nie umarł…
Piękne słowa które są codziennością każdego z nas.
Genialna mowa. obejrzałem przemówienie oraz przeczytałem tekst kilkukrotnie. Mądrość, którą warto zgłębić.
jo men, super ze zrobiles to tlumacznie, koncowka o stay hungry/ foolish jest nie akuratna: zobacz tu, to moze byc kluczowe w tym :)
http://forum.wordreference.com/showthread.php?t=1364531
dobre foty!
Powyższe wystąpienie ujęte w formie artykułu z dawką refleksji http://controlfind.pl/artykuly/sylwetki/pozostan-nienasycony-pozostan-nierozsadny_aec.html
Dziś, kiedy go już nie ma, nabierają te słowa innego wymiaru. Wydaje mi się, że to właśnie chciałby nam dziś powiedzieć.
“Stay Hungry. Stay Foolish.”
…jakby każdy dzień miał być ostatni.
Pingback: Kostucha wśród naszych, c.d. | indyki i inne takie…
Spoczywaj w pokoju Steve.
fantastyczna sprawa ,zwłaszcza tekst który można czytać spokojnie gdy w tle leci oryginał-dla nie znających języka- dzięki
Pingback: Jak Steve Jobs zmienił moje życie. cz.1 « Krzywy Punkt Widzenia
tak, jobs był wieeelkim wizjonerem. I jeszcze większym chamem. Mało kto wie, ale tuż po tym jak Microsoft podbił rynek Windowsem, po uzyskaniu praw do patentu od Apple, Apple pozywa Gatesa do sądu. Inna sytuacja. Gates zrzeka się bezpośredniego zarządzania Microsoftem, oddając część fortuny na cele dobroczynne. Prosi Jobsa, aby ten też oddał część fortuny. Ten odmawia. Google – też pozwane do sądu przez Apple za błahostkę… Można wymieniać dalej… Trochę pusto brzmią takie piękne słowa w JEGO ustach…
Tekst świetny! Ale autorze tego bloga na boga! zmień czcionkę, można oczopląsu i epilepsji dostać :/
życiorys Jobsa dowodzi, że jego wysiłek nie dał szczęścia Jobsowi a przeciążenie stresem mogło mieć wpływ na RAKA- nie warto iść tą drogą lepiej robić coś mniej ambitnego
Panie Piotrze,
czy mogłbym wykorzsytać Pana tłumaczenie mowy Jobsa do analizy tego wystąpienia na naszym blogu?
Drogi Panie Piotrze, czy mogą posłużyć sie Pana tłumaczeniem, przygotowuję analizę wystaienia Jobsa.
serdecznosci Marek
Artykuł ten traktuje o osobowości jaką był Steve Jobs, jego charyźmie i walce z chorobą, mimo iż był wielkim wizjonerem, był również buntownikiem, który naprowadził rynek IT na odpowiednią drogę. I nie uważam by był chamem (jak to gdzieś powyżej przeczytałem :) , ale raczej przebiegłym graczem na światowym rynku IT. I na jego cześć :) polecam upiec szarlotkę, na znak jedności z firmą Apple, i jej założycielem Stevem Jobsem.
Składniki
50 dag mąki
kostka (25 dag)masła lub margaryny
1 jajko
2 żółtka
15 dag cukru pudru
2-4 łyżki gęstej śmietany
1 słój jabłek prażonych „Pińczów”
łyżka bułki tartej
cukier puder do posypania ciasta
Mąkę z masłem i cukrem posiekać na stolnicy. Dodać jajko, żółtka i śmietanę, wymieszać składniki ciasta, zlepić i na 2 godz. wstawić do lodówki. Ciasto podzielić na połowę, rozwałkować na cienkie placki. Jednym plackiem wyłożyć dno natłuszczonej i oprószonej mąką blachy. Na nim rozłożyć jabłka prażone ze słoika, posypać bułką tartą. Nakryć 2 plackiem, zacisnąć brzegi ciasta. Wierzch nakłuć widelcem .Wstawić ciasto do nagrzanego do 200°C piekarnika i piec aż się zrumieni. Wyjąć i posypać cukrem pudrem.